Polska nie ma problemu z praworządnością, ale nie ma naszej zgody na wprowadzanie mechanizmu politycznego za pomocą którego brukselscy eurokraci decydowaliby o naszych wewnętrznych sprawach – mówił na antenie Radia Doxa Janusz Kowalski, wiceminister aktywów państwowych i opolski poseł Solidarnej Polski. W jego ocenie wiązanie praworządności z wypłatą unijnych środków jest łamaniem traktatów unijnych.
Dzisiaj istnieje mechanizm dotyczący sankcji za łamanie kwestii związanych z wartościami unijnymi – to jest art. 7 i żeby jakiekolwiek państwo mogło ponieść sankcje musi być jednomyślność. Dzisiaj jednomyślności nie ma, dlatego Niemcy i brukselscy eurokraci nie potrafią ukarać polski w sposób ideologiczny to wymyślili sobie niezgodny z prawem mechanizm i na to naszej zgody nie ma, bo to jest odbieranie Polsce części suwerenności – tłumaczy Kowalski.
Pojęcie praworządności, które my mamy na myśli, ma niewiele wspólnego z tzw. praworządnością brukselskich eurokratów. To mniej więcej tak jak porównanie polskiego małżeństwa mężczyzny i kobiety z małżeństwem unijnym, gdzie jest to „homomałżeństwo” z adoptowanymi dziećmi. Ocena praworządności związana będzie z oceną jakościową tzn. jeśli nie zgodzimy się na przyjęcie muzułmańskich imigrantów czy wprowadzenie małżeństw homoseksualnych, to będą nam mogli zarzucić, że naruszamy prawa człowieka i tym samym nie będą mogły płynąć do nas miliardy euro – mówi Kowalski.
Zdaniem wiceministra czas gra na naszą korzyść, ponieważ kończy się prezydencja niemiecka, która jak mówi Kowalski „pod płaszczykiem pandemii chciała łamać traktaty unijne, chciała zabierać Polsce i innym państwom suwerenność by wzmacniać pozycję geopolityczną Niemiec”. W styczniu zaczyna się prezydencja Portugali, która już daje do zrozumienia, że nie będzie chciała wiązać wypłaty unijnych środków z mechanizmem praworządności, Słowenia, której prezydencja zaczyna się w lipcu już to wyraziła wprost – mówi wiceminister.
Rozmowa z Januszem Kowalskim: