Protest pielęgniarek bardzo prawdopodobny. Środowisko pielęgniarek podjęło decyzję, że musi zawalczyć o nasze godne wynagrodzenie – mówiła na antenie Radia Doxa Krystyna Ciemniak, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w regionie. Chodzi zarówno o podwyżki obiecane jeszcze przez poprzednich ministrów jak i dodatek covidowy, który miał stanowić dodatkowo 100% wynagrodzenia.
W czasie pandemii praca w szpitalach jest niezwykle trudna, pielęgniarek na oddziałach jest mało, a muszą zajmować się wieloma pacjentami. Poza tym my też chorujemy, pielęgniarki są na zwolnieniach lekarskich, kwarantannach co dodatkowo zmniejsza liczbę białego personelu przy pacjentach – mówi Ciemniak. Podwyżki należą się wszystkim pielęgniarkom, bo z zakażonym pacjentem można się spotkać na każdym oddziale, wiemy przecież, że pierwsze objawy zakażenia bywają różne – dodaje przewodnicząca.
Do 14 grudnia wszystkie organizacje związkowe będą wchodzić w spór zbiorowy z dyrekcją szpitali. To jest pierwszy krok protestu. Wiemy, że często dyrektorzy szpitali mają związane ręce, nawet jeśli popierają nasze postulaty, to nie mogą nam dać podwyżek, bo finanse szpitala są w kiepskiej kondycji. Jenak my nie mamy wyjścia, nie możemy wejść w spór zbiorowy bezpośrednio z Ministerstwem Zdrowia, więc jedyną możliwością jest dyrekcja placówek – tłumaczy Krystyna Ciemniak.
Przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych pytana była o ewentualne zaostrzenie protestu i odejście pielęgniarek od łóżek pacjentów. Bardzo byśmy tego nie chciały i liczymy, że do tego nie dojdzie, że Minister Zdrowia się opamięta i wypłaci nam podwyżki – przyznaje Ciemniak. Jeśli tak się nie stanie, to zaostrzenie protestu jest możliwe na początku nowego roku.
Rozmowa z Krystyną Ciemniak: