Perspektywa budownictwa w Opolu nie przedstawia się optymistycznie. Kryzys dotknął najbardziej mniejsze miasta, gdzie zarobki są skromniejsze. O tym dyskutowali we wtorek (22.11) naukowcy, deweloperzy i pośrednicy nieruchomości podczas konferencji branżowej zorganizowanej przez Narodowy Bank Polski.
– Obecnie ceny mieszkań wyhamowały, ale ten stan może się zmienić, a wpływ na to ma bardzo dużo czynników – mówi dr Aleksandra Piasecka z Uniwersytetu Opolskiego, członek Opolskiego Stowarzyszenia Rynku Nieruchomości. – Ta niepewność otoczenia, którą mamy, tak naprawdę powoduje, że my do końca nie wiemy, co się z tymi cenami będzie działo. Część osób oczekuje tego, że te ceny spadną i to dotyczy przede wszystkim grupy kupujących. Jednak jeżeli postawimy się po stronie dewelopera, to tutaj szereg różnego rodzaju uwarunkowań typu drożejące materiały, wysoka inflacja powodują, że raczej powinniśmy się spodziewać wzrostu cen.
– Budujemy mniej, bo też zdolność kredytowa kupujących jest mniejsza, więc nie mogą sobie pozwolić na duże zakupy mieszkaniowe – przyznaje Mariusz Kaczmarek, dyrektor finansowy jednej z firm deweloperskich. – Od momentu wybuchu wojny na Ukrainie odczuwalny jest duży niepokój na rynku i w związku z tym bardzo dużo klientów było zmuszonych zrezygnować z zakupów. To z kolei było wynikiem tego, że cały czas ma miejsce duża presja inflacyjna.
Jak wyjaśnia Kaczmarek, to wszystko powoduje obniżenie zdolności kredytowej klientów, którzy jeszcze kilka lat temu otrzymaliby kredyt w wysokości do 600 tys. zł, a dziś ta kwota jest nie większa niż 300 tys. Firma, w której pracuje, była zmuszona dostosować ofertę do nowych warunków, obniżając metraż proponowanych mieszkań o połowę.
Aleksandra Piasecka, Mariusz Kaczmarek:
Autor: Paweł Brol