W niewoli były to bardzo smutne dni dla polskich jeńców wojennych. Najtrudniejsza była pierwsza taka Wigilia w obozie jenieckim – mówi dr Ewelina Klimczak-Czaplicka, kustosz w dziale edukacji i wystaw Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu. Przede wszystkim czuli, że nie tak miały potoczyć się ich losy, że zawiedli, mieli bowiem bronić ojczyzny, a trafili do obozu jenieckiego.
– Kiedy już przychodziły Święta Bożego Narodzenia, Wigilia, wszyscy jeńcy gromadzili się najczęściej w jednej sali, gdzie składali sobie życzenia. Dzielili się tym co mieli, czyli chlebem i opłatkiem, który otrzymali w listach od swoich bliskich. Dawali sobie sobie również drobne prezenty wykonane przez nich samych. W niektórych przypadkach jeńcy mieli możliwość udania się na pasterkę lub inne nabożeństwo. Oczywiście wszystko w eskorcie strażników. Mieli też możliwość uczestnictwa w nabożeństwie w kaplicy obozowej – opisuje.
W niewoli ubierano choinkę. Dekorowano ją różnego rodzaju przedmiotami codziennego użytku, zabawkami, papierowymi zdobieniami, które stworzone były własnoręcznie. Mimo namiastki świąt, w obozach dominowała niepewność przyszłości, smutek i tęsknota za rodziną. Jak opisują je we wspomnieniach, za kratami, betonowymi płotami wśród obcych sobie ludzi, prawdziwie rodził się wówczas Jezus.
Ewelina Klimczak-Czaplicka:
(autor: Katarzyna Żurawska-Leśków)