Urządzenie pozwala lekarzom na przeprowadzanie najbardziej skomplikowanych zabiegów bez otwierania klatki piersiowej i bez chirurgicznego rozcinania tkanek.
-Dzięki temu lepiej możemy pomagać w przypadku zawału serca oraz innych chorób układu krążenia, nierzadko stosując pionierskie zabiegi – podkreśla dyrektor USK Dariusz Madera. – Pacjent, który trafia z zawałem serca, trafia właśnie tutaj i jest podłączany do tego sprzętu i nasi kardiolodzy mogą ratować mu życie – precyzuje dyrektor.
-Nowy angiograf jest nie tylko lepszy od wysłużonego poprzednika ale także bezpieczniejszy – dodaje Jerzy Sacha, koordynator Pracownii Badań Hemodynamicznych
– Jest nowocześniejszy, dokładniejszy, emituje mniej promieniowania dla pacjenta i lekarza. W szpitalu działa bardzo sprawny system naczyń połączonych – dzięki temu łatwiej jest pomagać placówce – przyznaje wicemarszałek województwa Zuzanna Donath-Kasiura.
– Są lekarze na światowym poziomie, żeby dysponowali takim sprzętem, potrzeba ludzi, którzy napiszą dobry projekt, jeśli to wszystko zadziała, dysponując środkami unijnymi oczywiście je tu przekazujemy. -Pacjenci mogą się zatem czuć jeszcze bezpieczniej, mogą też prowadzić zdrowy tryb życia, aby taka wizytę u nas odroczyć, potwierdza to praktyka – mówi Marek Gierlotka, kierownik oddziału kardiologii.
– Nie mamy na przykład zawału u 50, 60-latków ale pojawia się on dopiero u długo żyjących 70, 80-latków.
Nowy angiograf kosztował 2,7 mln złotych, prawie pół miliona to wkład własny szpitala, pozostała część to dofinansowanie unijne. W USK są dwa takie stoły hemodynamiczne. W regionie w sumie pięć. Dzięki personelowi i takim narzędziom coraz rzadziej musimy mówić pacjentom, że nic więcej nie możemy zrobić – podsumowuje dr hab. n. med. Jerzy Sacha.
Dariusz Madera, Jerzy Sacha, Zuzanna Donath-Kasiura, Marek Gierlotka:
Autor: Sebastian Pec