Przypomnijmy, chodzi o ministerialny konkurs na dofinansowanie inwestycji strategicznych z tzw. Funduszu Medycznego. Nasz region – jako jedyny w kraju – nie otrzymał takiego wsparcia. Tym samym nie trafiło ono do jedynego takiego ośrodka w województwie, a chodzi o kwotę ok. 200 milionów złotych. Formalnie od wyników konkursu odwołać się nie można.
– Jednak teoretycznie dopóki nie zostały podpisane umowy, interweniujemy gdzie się da – zapewnia (odpowiedzialna za zdrowie w regionie) wicemarszałek Zuzanna Donath-Kasiura.
– Czekamy na odpowiedź. Na przykład szef Narodowego Funduszu Zdrowia odpisał nam, że to nie jego kompetencje. Dlatego „wojna” na papiery na razie trwa, mam nadzieję, że wyjdziemy z niej zwycięsko – dodaje wicemarszałek.
– Jeśli kogoś dziwi odpowiedź szefostwa NFZ-tu to dodam, że kiedy zwróciliśmy się do resortu zdrowia o udostępnienie dokumentacji konkursowej w trybie dostępu do informacji publicznej, odpisano nam, że najpierw musimy wykazać, że mamy w tym interes publiczny – dodaje dyrektor Opolskiego Centrum Onkologii, Marek Staszewski. I dodaje, że takie pismo nawet trudno mu komentować. Choć jak mówi – odpowiedź jest przygotowywana.
-Napisaliśmy też do Najwyższej Izby Kontroli prośbę o wszczęcie niezbędnych i koniecznych naszym zdaniem działań, opisując dokładnie całą sytuację. A wygląda ona tak jakby naszego mistrza boksu – Tadeusza Pietrzykowskiego wystawić w walce z Mike’em Tysonem – mówi.
Projekt Opolskiego Centrum Onkologii składał się z czterech modułów (każdy wart ok. 50 mln złotych). Podział na mniejsze przygotowano na wypadek, gdyby nie udało się uzyskać tak dużego dofinansowania.
-Jednak tego, że nic nie dostaniemy się nie spodziewaliśmy – podsumowuje dyrektor.
Zuzanna Donath-Kasiura, Marek Staszewski:
autor: Sebastian Pec