Blisko 40 jednostek gasiło w środę (31.05) pożar hali firmy Tetris w Niwnicy pod Nysą. Późnym popołudniem do zapalił się zakład produkujący głównie meble tapicerowane. Płonęła hala, w której składowane były środki chemiczne. Na szczęście nikt nie ucierpiał. W porę udało się wyprowadzić mamę z córką, które uciekły przed wojną na Ukrainie, a którym właścicielka firmy udzieliła schronienia.
– W pożarze praktycznie straciliśmy dorobek życia – mówi siostra właścicielki Kornelia Kopcisz. Został właściwie kawałek biura. Zachodzimy w głowę jak to możliwe, jak to się stało. Nie ma śladu po 18 latach pracy. Wszystko trzeba odbudować od zera, wszystko.
– Udało się uratować jedynie część hali, bo wszystkie działy były właściwie pod jednym dachem – wyjaśnia młodszy kapitan Łukasz Nowak, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Opolu. Na szczęście w środku nie było pracowników. Akcja gaśnicza była prowadzona także w obronie tzn., aby ogień nie zagroził znajdującym się kilkadziesiąt metrów dalej nowym budynkom mieszkalnym. Nasze działania wsparły też z powietrza samoloty i śmigłowiec Lasów Państwowych – podsumowuje rzecznik.
Po strażakach do akcji ruszają policjanci, którzy będą ustalać przyczyny pożaru. Wiadomo, że zakład nie będzie mógł działać. To oznacza, że ucierpią nie tylko właściciele, ale także zatrudnione tam osoby.
Kornelia Kopcisz, Łukasz Nowak:
Autor: Sebastian Pec