„Bizancjum orzeszkowo-cateringowe” – tak poseł Zembaczyński podsumował wyniki kontroli w opolskiej spółce WiK. Długotrwałe i wnikliwe analizy działań spółki oraz jej prezesa przyniosły pierwsze wnioski, którymi poseł podzielił się podczas dzisiejszej (12.08) konferencji przed siedzibą Wodociągów i Kanalizacji.
– Moim celem jest obnażenie obłudy wokół tej spółki – zastrzega Witold Zembaczyński. – I tak np. pracownicy tej spółki musieli biegać do pobliskich dyskontów kupować frykasy dla prezesa. To, co dzisiaj tu prezentuje, to nic innego, jak ogólny sposób zarządzania i tworzenia relacji pracy Ireneusza Jakiego. Tak było wcześniej i w urzędzie wojewódzkim, i w ratuszu. Dlatego zakładam, że wszystkie wątki tej afery – niestety także z tym kontekstem mobbingowym – są wysoce prawdopodobne. Ja znam rodzinę Jakich i ich model działania.
Jak zaznaczył poseł, jego celem jest usunięcie Ireneusza Jakiego z funkcji prezesa – także działającego w zawieszeniu.
– Bo to nie tylko „wątek bizantyjski” – tłumaczy Zembaczyński. – To jest wątek obyczajowy, finansowy i przede wszystkim mobbingowy. I każdy z nich w kolejnych rozdziałach będzie znajdował swoją odsłonę.
Dotychczasowe działania posła Nowoczesnej ujawniły m. in. znaczną rozbieżność realnych zysków spółki bez dotacji w latach 2014-2021 z tymi oficjalnie prezentowanymi przez przedsiębiorstwo. Zaniepokojenie Witolda Zembaczyńskiego budzą też spore faktury na catering i artykuły spożywcze – w tym wspomniane wyżej orzeszki – zakupione w pobliskich sklepach. Tylko przez dwa miesiące wydano na te przekąski ponad 2 tysiące złotych. Pod lupę posła trafił też regulamin wykupu służbowego sprzętu przez pracowników zarządu spółki.
Kontrolę zwieńczy wielostronicowy raport z działań.
Próbowaliśmy skontaktować się z Ireneuszem Jakim w celu skomentowania tych zarzutów, jednak bezskutecznie.
Witold Zembaczyński:
Autor: Anna Dziaczuk