Dzisiaj (05.04) lany poniedziałek. Obyczaj polewania się wodą w dzień po Wielkiej Nocy zwany był Śmigusem, a z czasem zmienił nazwę w Śmigus-Dyngus. Oblanej osobie praktyka ta ma przynieść powodzenie, a sam zwyczaj symbolizuje radość z przebudzenia wiosny. Przede wszystkim jest to jednak dobra zabawa. W tym roku na pewno większość osób zrezygnuje z hucznego obchodzenia tej tradycji. Pozostają wspomnienia – a tych mieszkańcy naszego regionu mają niemało.
– Klatka schodowa była cała w wodzie, ta lała się wiadrami. Potem przychodzili rodzice, krzyczeli i musieliśmy sprzątać.
– Pamiętam, jak dwie dziewczyny przyszły ubrane w kalosze, płaszcze przeciwdeszczowe i parasolki. Niewiele to dało, bo moi bracia wpadli na pomysł, by wlać koleżankom wodę wężem ogrodowym za kołnierze.
– U rodziców pod blokiem był hydrant, z którego w Śmigus-Dyngus lała się woda. Nie było szansy przejść „na sucho” przez osiedle.
– W młodości zawsze z koleżankami skrobałyśmy kroszonki. Trzeba było przygotować zapas, bo za każde oblanie chłopakowi oddawało się jedno jajko.
Ważne, aby polewanie wodą było zabawą, a nie aktem chuligaństwa. Za takie zachowanie grozi bowiem mandat. Oblanie przypadkowej osoby wbrew jej woli może stać się naruszeniem nietykalności osobistej. Także wejście do czyjegoś domu może zostać uznane za naruszenie miru domowego. Są to przestępstwa ścigane z Kodeksu Karnego, za które grozi odpowiedzialność prawna.
Autor: Anna Dziaczuk