Szczególnie dotyczy to małych, wiejskich placówek, których prowadzenie coraz częściej jest dla samorządów ogromnym wyzwaniem finansowym. Nie zmienia tego coraz wyższa subwencja oświatowa.
– Po prostu koszty po stronie gmin rosną jeszcze szybciej – podkreśla burmistrz Strzelec Opolskich Tadeusz Goc. – W ubiegłym roku (2022) dopłacaliśmy do oświaty 30 mln złotych, w tym szacujemy, że będzie to o kolejne 4 – 5 mln złotych więcej.
– Dlatego sprawy nie rozwiąże nawet stuprocentowe pokrycie przez subwencję wydatków na pensje nauczycieli – przekonuje burmistrz Wołczyna Jan Leszek Wiącek. – Przy stale zmniejszającej się liczbie uczniów i rosnących kosztach i tak będziemy musieli dopłacać coraz więcej, a to ma swoje konsekwencje. – Jestem za tym, żeby subwencja pokrywała w 100 procentach nauczycielskie wypłaty, ale to nie wystarczy. Potrzebna jest zmiana algorytmu, czyli przeliczania subwencji na jednego ucznia. Dziś paradoksalnie, żeby rozwijać gminę, trzeba coś zlikwidować – dopowiada włodarz.
– Z tego powodu np. gmina Olesno w ubiegłym roku (2022), w trzech miejscowościach utworzyła zespoły szkolno-przedszkolne – mówi sekretarz Janusz Wojczyszyn. – Dzięki temu od klasy czwartej możemy komasować te oddziały. – Czyli starsi uczniowie z tych placówek są dowożeni do oleskich szkół, a ich nauka w większych jednostkach to dla gminy wymierne oszczędności.
Małe szkoły są droższe w utrzymaniu dla samorządów, dlatego tak często to właśnie one są typowane do potencjalnej restrukturyzacji czy nawet likwidacji. Jednak w takich przypadkach samorządy muszą się zmierzyć z bardzo dużym oporem ze strony rodziców. Ten często znajduje odzwierciedlenie w decyzjach kuratorium oświaty, które na zmiany nie zezwala.
Tadeusz Goc, Jan Leszek Wiącek, Janusz Wojczyszyn:
Autor: Sara Rostkowska\Sebastian Pec