56 lat – to staż wspólnego życia Teresy i Pawła Marshollów. Dziś zgodnie przyznają, że w tym czasie było wiele dobrych, ale i trudnych dni. Jednak od samego początku starali się żyć w zgodzie z Bogiem. – Ważna jest niedzielna Msza święta – mówią goście audycji.
Teresa i Paweł Marshollowie mieli pięcioro dzieci. Jedna z córek – Irena – wstąpiła do zakonu sióstr franciszkanek szpitalnych. – Nie broniliśmy jej drogi do tego powołania – przekonują małżonkowie. Kilka lat temu siostra Judyta (to było imię zakonne Ireny) umarła. Czy rodzice kłócili się wtedy z Panem Bogiem? – A skąd? – odpowiada pani Teresa. – Tak Pan Bóg chciał i nic się na to nie zrobi.
Życie religijne w rodzinie Marshollów to codzienna modlitwa, niedzielna Msza święta i różaniec – pan Paweł jest zelatorem męskiej róży. Ważne są również odpusty, na które rodzina chętnie jeździła rowerami. – Jeszcze dwa lata temu pojechałem rowerem do świętej Anny – z uśmiechem wspomina pan Paweł.