„Jezu, ufam Tobie” – to wezwanie, którym często kończymy naszą modlitwę małżeńską i rodzinną. To jest takie nasze amen. Kiedy traciliśmy nasze dzieci przed urodzeniem, to Pan Bóg był naszą ostatnią deską ratunku.
„Jezu, ufam Tobie” było westchnieniem i nadzieją, że pomimo tych wszystkich trudności jest ktoś, kto ma plan i panuje nad tą sytuacją. Nasz pierwszy syn urodził się po wielkiej batalii, bo żona pół roku leżała w szpitalu. Nadaliśmy mu imię Szymon, czyli Bóg wysłuchał – opowiada Mirosław Szmajda, pracownik naukowy i członek Domowego Kościoła.