Wykorzystanie sztucznej inteligencji do manipulowania ludźmi przyjmuje namacalną postać, jak deepfake, ale może się odbywać także dużo subtelniej, na przykład poprzez podsuwanie odpowiednich treści w wyszukiwarce. Amnesty International przewiduje, że sztuczna inteligencja wykorzystywana bez kontroli i stabilnych ram prawnych może doprowadzić do nasilenia naruszeń praw człowieka, zwłaszcza w obliczu konfliktów zbrojnych i przez reżimy kontrolujące życie obywateli. Czy mamy się obawiać sztucznej inteligencji? O tym opowiedział agencji informacyjnej Newseria, prof. dr hab. Krzysztof Jajuga, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
W najnowszym raporcie o stanie praw człowieka Amnesty International ostrzega, że istnieje korelacja między szybkim rozwojem sztucznej inteligencji a załamaniem rządów prawa, co przekłada się na ryzyko spotęgowania naruszeń praw człowieka. Autorzy raportu podkreślają, że niekontrolowane korzystanie z nowych technologii, takich jak oprogramowanie szpiegujące i narzędzia masowej inwigilacji, narusza podstawowe prawa i wolności. Są też niebezpieczne przekazy, wykonane w technologii deepfake. Jak mówi prof. dr hab. Krzysztof Jajuga, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, deepfake stał się powszechny i na pierwszy rzut oka, można go ocenić.
Jak wynika z przeprowadzonego wśród pracowników w Stanach Zjednoczonych badania EY „Human Risk in Cybersecurity”, rozwój sztucznej inteligencji zwiększył skalę zagrożeń, na które pracownicy nie są wystarczająco przygotowani. 80 proc. respondentów wyraża zaniepokojenie możliwością wykorzystania tej technologii do przeprowadzania cyberataków. 39 proc. przyznaje, że nie wie, jak odpowiedzialnie korzystać z SI. Wysoki poziom niepewności i brak odpowiedniej wiedzy sprawiają, że co trzeci badany martwi się, że może nieświadomie narazić organizację na cyberataki.