„To były lata pracy, wysiłku i wyrzeczeń” – tak o drodze po olimpijskie złoto mówił Dawid Tomala. Sukces chodziarza AZS-u Politechniki Opolskiej był jednym z największych niespodzianek w czasie Igrzysk Olimpijskich. Współzawodnictwo chodziarzy odbywało się w Sapporo. Poranny gość Radia Doxa na metę wszedł po 3 godzinach 50 minutach i 8 sekundach.
– To, co wydarzyło się kilka tygodni temu jeszcze do mnie nie dociera – mówi Tomala. – Teraz przede mną bardzo dużo obowiązków. Faktycznie, brakuje mi chociaż jednego dnia, aby się tym nacieszyć. Jestem jednak bardzo szczęśliwy.
Olimpijczyk zaznacza, że bardzo ważne było wsparcie osób najbliższych.
– Moi najbliżsi bardzo mnie zawsze wspierali i zawsze będę podkreślał, że rodzina była przy mnie. Muszę w też podziękować klubowi i miastu Opole, bo dzięki wsparciu mogłem się utrzymać i trenować. Teraz będę miał większe możliwości rozwoju.
Dawid Tomala opowiadał też o relacji z ojcem, który jest jednocześnie jego trenerem.
– Bardzo brakowało go w Sapporo- zaznacza złoty chodziarz. – On nie raz wie lepiej, co jest mi potrzebne w danym momencie. Myślę, że gdyby był na miejscu byłoby mi lepie się komunikować. Mam nadzieję, że już taka „wpadka” się nie zdarzy.
– Czuje się ogromne szczęście i radość, że to, co się poświęcało przez lata nie poszły na marne.
O świętowaniu sukcesu mówi: w Japonii nie było tego czuć aż tak, jak w Polsce
– Był pusty stadion i przeżywałem to sam, w środku. Po powrocie jednak to radość wybuchła.
Zawodnik AZS-u PO zapewnia, że za kilka miesięcy rozpocznie przygotowania do kolejnych Igrzysk. W 2024 roku odbędą się one w Paryżu. Wtedy Dawid Tomala wystartuje na 35 km.
– Nie wiem, ile kilometrów w życiu przeszedłem. Wiem, że ziemię po równiku na pewno okrążyłem – uśmiecha się olimpijczyk.
Rozmowa z Dawidem Tomalą: