Takiej tragedii jeszcze nie było. W swojej ponad pięćdziesięcioletniej styczności z Odrą nie pamiętam tak mocnego skażenia rzeki i związanych z tym efektów. Jestem przekonany, że to nie stało się z przyczyn naturalnych. Tym bardziej czekam, aż w końcu uda się znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy – mówi Wiesław Miś prezes Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Opolu i wiceprezes zarządu głównego PZW. Zaraz też dodaje, że instytucje, które są do tego powołane, niestety nie stanęły na wysokości zadania, ich działanie jego zdaniem było spóźnione o około 10 dni. W naszym regionie aż takich problemów nie było bo największe śnięcie ryb na przełomie marca i kwietnia zauważono najpierw na obszarze Kanału Gliwickiego a potem w lipcu na granicy Opolszczyzny i Dolnego Śląska. Jednak między 13 a 16 lipca zebraliśmy na terenie podlegającym naszemu okręgowi około tony śniętych ryb w rejonie Kędzierzyna-Koźla, a dokładnie Kanału Gliwickiego. Zgłosiliśmy to odpowiednim służbom i efektu nie ma do dziś.
Obecnie najważniejsze jest znalezienie przyczyny skażenia. Dopiero to pozwoli podjąć próby odtworzenia ekosystemu Odry. Na razie są tylko hipotezy, najpierw: rtęć, potem niski stan wody i temperatura, algi i zasolenie. Problematyczne i naszym zdaniem nie zawsze właściwie prowadzone są też badania bo woda nie stoi w miejscu. Opóźnienie w pobieraniu próbek może zupełnie wypaczyć ich wyniki. Tylko jednoznaczna, konkretna diagnoza pozwoli podjąć działania na rzecz „leczenia” rzeki. Porozumieliśmy się w tej sprawie z innymi nadodrzańskimi kołami i okręgami PZW aby wspólnie działać, np. zarybiać kiedy będzie to już możliwe – dodaje dzisiejszy gość Radia Doxa.
Obecnie, oczywiście poza Opolszczyzną, wciąż w wielu miejscach traw odławianie śniętych ryb martwych skorupiaków. Trzeba pamiętać, że z tego co opadnie na dno tylko ok 10-15% wypływa na powierzchnię. Odbudowanie ekosystemu rzeki może zająć szereg lat. Największe ryby które widzieliśmy w relacjach medialnych, takie rozmiary osiągają po 20-30 latach – podsumowuje prezes Wiesław Miś.
Rozmowa z Wiesławem Misiem: