Opolskie miejsca pomocy przy każdym większym spadku temperatur notują większe obłożenie.
– Najczęściej jednak bezdomni przychodzą do ogrzewalni, by bezpiecznie spędzić noc i z nadejściem dnia wrócić na ulicę – przyznaje Aleksandra Socha-Olewińska, pracownik socjalny w Miejskim Ośrodku Pomocy Osobom Bezdomnym i Uzależnionym w Opolu. – To są takie jednorazowe wizyty. Każdy kto trafi do noclegowni, dostanie koc i miejsce do spania. Może się też wykąpać, także jeśli korzysta jedynie z ogrzewalni. Tam może liczyć na ciepłe pomieszczenie i własne krzesło. Średnio z usług naszego ośrodka korzysta 80-85 osób, a w tym momencie mamy ponad 90 podopiecznych – jest trochę więcej, niż było.
– Ci ludzie rzadko przychodzą sami – dodaje Teresa Rojek, prezes Koła Bielickiego Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta w Bielicach. – Zazwyczaj są do nas przywożeni, wskutek reakcji innych ludzi: policji, sąsiadów, ośrodka pomocy społecznej. Ogólnie mamy 125 miejsc. Jeszcze 15 jest wolnych. Trafiają do nas różne osoby: jedni podleczą się trochę i wracają na ulicę, gdy tylko poprawi sie pogoda. Inni zostają na dłużej.
Od 1 listopada ubiegłego roku w Polsce zmarło z wychłodzenia 35 osób. W Opolu jest kilka instytucji, które udzielają osobom ubogim wsparcia. Poza noclegownią, funkcjonuje też m. in. Łaźnia Caritas i Dom Nadziei przy ul. Książąt Opolskich.
Aleksandra Socha-Olewińska, Teresa Rojek: