Po pięcioletniej batalii sądowej brytyjski Uber uznał swych kierowców za pracowników. Wcześniej firma przekonywała, że to freelancerzy, pracujący na elastycznych warunkach i dlatego nie przysługują im świadczenia.
Związki zawodowe od dawna argumentowały, że ci ludzie są dyskryminowani: wielu de facto pracuje na etat, nie mogąc liczyć na siatkę bezpieczeństwa. Wyrok może być przełomowy w trwającej od lat dyskusji na temat tego, jak traktować ludzi wykonujących pracę w tzw. gig economy.
O szczegółach Adam Dąbrowski:
Sposób naliczania świadczeń różni się nieco od tego obowiązującego przy kontrakcie na etat. Kierowcy na tym nieco tracą, ale zachowują też elastyczność: prawo do wyboru, kiedy wyruszać w trasę. /IAR/