Pandemia przewróciła świat sportu do góry nogami. O ile sport na poziomie zawodowym funkcjonuje w reżimie sanitarnym, o tyle amatorski w dużym stopniu zanikł. Przyczyniły się do tego m.in. zamknięte od miesięcy siłownie i kluby fitness oraz prawie 15-miesięczny zakaz organizacji imprez masowych na świeżym powietrzu. – W sensie zdrowotnym to może być bomba z opóźnionym zapłonem – mówi agencji informacyjnej Newseria, Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska.
W imprezach sportowych i rekreacyjnych w naszym kraju uczestniczy ok. 1,5 mln osób. Z badania przeprowadzonego przez Związek Organizatorów Sportu Masowego wśród uczestników różnego typu zawodów wynika, że 53 proc. z nich wskutek pandemii ograniczyło swoją aktywność fizyczną. Co gorsza, 63 proc. respondentów odczuwa nasilenie stresu, u 70 proc. nastąpiło pogorszenie nastroju, a prawie 89 proc. ograniczyło kontakty z innymi ludźmi. Od dziś (15 maja), zgodnie z wytycznymi rządowymi, kibice mogą wrócić na trybuny, a w imprezach poza obiektami sportowymi będzie mogło uczestniczyć do 150 osób. Branża jednak apeluje o szybsze zwiększanie tego limitu – mówi Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska.
Jak wynika z badania Związku Organizatorów Sportu Masowego, 46 proc. uczestników imprez masowych uważa, że ograniczenia pandemiczne są niezbędne, ale nie zgadza się z ich formą. Zaledwie 17 proc. badanych odczuwa lęk przed udziałem w masowych imprezach sportowych, a prawie 96 proc. deklaruje start w czasie pandemii, jeżeli na zawodach zostaną wdrożone procedury z zakresu reżimu sanitarnego. Kiedy zatem – według Grzegorza Kity – będziemy mogli w pełni wrócić do kibicowania naszym ulubionym drużynom i zawodnikom np w halach i kiedy powrócimy do pełnych imprez dla amatorów?