Żyłam na wysokich obrotach, jeździłam za granicę, byłam dyrektorem, ale kiedy rozeznałam, że moim powołaniem jest rodzina, to tak naprawdę z wszystkiego zrezygnowałam. Dziś mieszkam z mężem na wsi, mamy syna i nasze życie jest bardzo proste. Upokorzeń w życiu mi nie brakuje, ale wierzę, że to wszystko przybliża mnie do Boga. Walczę o czas na modlitwę, bo jeśli tego nie ma, to się gubię. Wielbię Boga w moim Krzyżu.